Franczesca siedziała przy biurku i usiłowała zrobić zadanie domowe, niestety jej myśli krążyły daleko od matematyki. Myślała o Marco, o ich dzisiejszym spotkaniu, które miało miejsce pare godzin temu. Musiała przyznać, że im bazdziej go poznawała tym bardziej jej się podobał. Przez chwilę myślała nawet jak to by było gdyby byli razem. Potem jednak szybko odgoniła od siebie tą myśl tłumacząc sobie, że jest nienormalna. Nagle do jej pokoju wkroczył Fede z niezbyt zadowoloną miną. Włoszka przewróciła oczami.
-Czego chcesz?-zapytała
-Nie podoba mi się jak potraktowałaś Camilę.-dziewczyna ciężko westchneła
-Nic jej przecież nie zrobiłam.
-Po jaką cholerę w ogóle gadałaś z tą szują?
Franczesca podniosła brwi.
-Zachowujesz się jak dziecko. Chyba mogę z Nią jeszcze rozmawiać co?
-To Ty zachowujesz się jak dziecko. Ile znasz Cami co? Dobrze wiesz jak ona cierpi przez Violettę, a Ty robisz jej takie świństwo.
-Może Violetta wcale nie jest taka zła. Może Cami tylko tak się wydaje.
-Dziewczyno czy Ty się słyszysz?! Co ta Violetta Ci nagadała? Na twoim miejscu dobrze zastanowiłbym się na twoim zachowaniem. Camila nigdy Cię nie zawiodła, a Ty zdradzasz ją w momencie kiedy najbardziej Cię potrzebuje. Zastanów się komu powinnaś ufać Violtcie czy Camili? Ja powiem Ci jedno nigdy, ale to nigdy nie zachowałbym się tak jak Ty. Nawet gdyby Camila przesadzała. Powinnaś przy Niej trwać bez względu na wszystko. Bo to Twoja przyjaciółka, prawdziwa przyjaciółka.
A Ty swoim zachowaniem niszczysz waszą przyjaźń. Ratuj ją zanim będzie za późno.
I na prawdę myślę, że nie zasługujesz na taką przyjaciółkę jaką jest Camila.
Fran chciała coś powiedzieć niestety nie zdążyła, chłopak wyszedł trzaskając drzwiami. Zostawił ją samą. Tylko ona i poczucie winy.
Camila uśmiechneła się do siebie patrząc na słowa piosenki, które właśnie napisała. Usiadła na łóżku i wzięła do rąk gitarę, właśnie miała zacząć śpiewać.Kiedy do jej pokoju ktoś wszedł.
Dziewczyna szeroko się uśmiechneła widząc w drzwiach swoją mamę.
-Camilko, martwiłam się i zrobiłam Ci kolację, pomyślałam, że będziesz głodna. Ta muzyka tak bardzo Cię pochłonęła.
-Dziękuje-ledwo zauważalnie się zawahała-mamo.
-Co tam masz córeczko, napisałaś jakąś piosenkę?-kobieta jakby chciała utwierdzić Camilę w przekonaniu, że jest jej córką. Tak na prawdę rudowłosa uwielbiała gdy kobieta mówiła do Niej "córko" dopiero wtedy miała pewność, że jest częścią tej rodziny.
-Tak, napisałam piosenkę.-powiedziała nie pewnie.
-Zaśpiewasz mi?-zapytała siadając obok niej.
-Dobrze-zgodziła się nie chętnie.
Dziewczyna zamknęła oczy i poczęła grać i śpiewać. Nie potrzebowała patrzeć na kartkę, ponieważ muzyka płyneła z jej serca i trafiała do tych, których tak bardzo kochała-do jej mamy.
-Pięknie. Jestem z Ciebie taka dumna.-wyznała kobieta i pocałowała córkę w czoło.
-Kocham Cię mamo.-teraz jej słowa zabrzmiały pewnie. Kobieta uśmiechneła się szeroko.
-Też Cię kocham słonko. Zjedz kolację i nie siedź za długo.
-Dobrze.
-O cześć Violu. Jadłaś kolację.
-Tak mamo. Dziękuje.-kobieta opuściła pokój Camili a Violetta spojrzała złowieszczym wzrokiem na siostrę.
-Ty na prawdę myślisz, że ona Cię kocha?! Jesteś żałosna. Jesteś nikim, zwykłą sierotą.
Przygarnietą z łaski. Jesteś nikim. Nikt, nigdy Cię nie pokocha. Jesteś zerem.
A ta piosenka? Jest tak beznadziejna jak ty!-wzieła kartkę, podarła ją i rozrzuciła po jej pokoju.
-Kłamiesz-wyszeptała dziewczyna.
-Do prawdy? Po co miałabym to robić?! Mama przygarneła Cię tylko dlatego bo zrobiło jej się Ciebie szkoda. Nigdy Cię nie kochała i nigdy nie pokocha...
-Violetta wynoś się!-krzyknął Maxi, który pojawił się w drzwiach i słuchał Violetty.
-Oczywiście-powiedziała sztucznie się uśmiechając. Co Ty tu w ogóle robisz o tej porze? Nie powinieneś być już w domu?
-Przyszedłem po zeszyt, zostawiłem go wczoraj u Cami-warknął. Violetta wyszła.
-Cami...-zaczął chłopak z żalem.
Dziewczyna odwróciła głowę by ukryć łzy spływające po jej policzkach.
Niestety chłopak za dobrze znał swoją przyjaciółkę usiadł koło niej i mocno przytulił.
-Ona kłamie, wcale tak nie jest. Twoja mama Cię kocha, jesteś jej córką, ona Cię wychowała. Zależy jej na tobie tak samo jak na Violetcie.
-Nie prawda.-dziewczyna podniosła na niego wzrok.-Nikt by mnie nie pokochał jestem beznadziejna.
-Nie! Nigdy więcej tak nie mów!-złapał jej podbródek- Nie masz prawa tak mówić! Nie masz prawa tak myśleć! Rozumiesz?-pokiwała głową i znowu wtuliła sie w chłopaka.
Westchnął ciężko. Całym swoim sercem nienawidził Violetty. On doskonale wiedział jak Camila cierpi przez swoją siostrę, Violetta raniła Camilę, niszczyła ją, niszczyła ją od środka.
A Maxi nie cierpiał patrzeć jak jego przyjaciółka cierpi.
Bardzo ją kochał, nawet nie wiedział jak bardzo.
Przepraszam. Tylko tyle mam do powiedzenia. Przepraszam.
Kobieto czemu ty przepraszasz, nie musisz nis mowic, piszesz najlepsze rozdzialy o tej parze. Na serio!!!!!!!!!!!!!!(♥♥♥♡♡♡★★★☆☆☆☆☆☆★★★♡♡♡♥♥♥)
OdpowiedzUsuńświetne :))
OdpowiedzUsuńZapomniałyście o tym blogu? :(
OdpowiedzUsuńPiszcie nexta <3