-Olga zaraz przyniesie nam kanapki i sok pomarańczowy.- Powiedziała przesłodzonym głosem.
-Myślisz, że Camila nie będzie ma mnie za to, że do ciebie przyszłam?- Zapytała Francesca.
-Dlaczego miałaby być zła, Fran? Na pewno nie, przecież ona jest taka dobra!
-A ona mi tyle okropnych rzeczy o tobie mówiła, teraz widzę, że to nie prawda!-Odparła.
-Czasem bywam nie miła, ale ja na prawdę staram się poprawić.- Wyjaśniła Viola.
-Wiem, Violetto, to widać.- Powiedziała Francesca uśmiechając się do szatynki.
-Czy to oznacza, że jesteśmy przyjaciółkami?-Zapytała uradowana dziewczyna.
-Myślę, że tak!- Odparła Francesca i przytuliła swoją nową, może nawet najlepszą przyjaciółkę.
Temu wszystkiemu przyglądała się Camila. Wcześniej wróciła ze spaceru z Maxim i słyszała całą rozmowę dziewczyn. Francesca ją zauważyła. Rudowłosa szybko zniknęła z jej zasięgu wzorku. Włoszka pobiegła za nią, mimo sprzeciwu Violetty, chciała jej wszystko wyjaśnić.
-Cami, chyba nie jesteś na mnie zła?- Zapytała Francesca wchodząc do pokoju Cami.
-Idź sobie, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Violetta na ciebie czeka.- Odparła.
-Ale Cami, ja...
-Nie będę cię słuchać, wyjdź!- Rozkazała rudowłosa, a Francesca wyszła z jej pokoju.
Camila została sama. Było jej źle z tym, że pokłóciła się z przyjaciółką, ale wiedziała, że jeśli ktoś zacznie zadawać się z Violettą, to stanie się taki jak ona. Dla niej ich przyjaźń była skończona!
***
León był na siedział na ławce w parku. Był zły. Znowu pokłócił się z rodzicami. Oni w ogóle go nie rozumieli. Nie potrafili zaakceptować tego, że jazda na motorze to jego pasja. A najgorsze było to, że zakazali mu jeździć. Powiedzieli, że jeśli dowiedzą się o tym, że jeździł na motorze, to zakażą mu wszystkiego. Był w kropce, w sytuacji bez wyjścia. Człowiek bez pasji nie ma życia. Faktem było, że chłopak również kochał śpiewać, ale motocross, to całe jego życie.
-León, czyżbyś zapomniał, że dzisiaj idziemy razem pojeździć?- Usłyszał znany mu dziewczęcy głos.
-Wybacz, ale nie mogę.- Wyszeptał tak, że dziewczyna ledwo go usłyszała.
-Dlaczego? Musisz iść wcześniej do domu? Więc możemy pójść jutro.
-Nie Lara, nie mogę. Już nigdy, nigdy więcej.- Odparł ze spuszczoną głową.
-Jak to?- Zapytała zdziwiona dziewczyna, nie wiedziała o co chodzi Leónowi.
-Wczoraj rozmawiałam z rodzicami, zakazali mi jeździć.- Powiedział zdruzgotany.
-Nie mogli... to przecież okropne! Wiedzą, że to twoja pasja i...
-Powiedzieli, że ważniejsze jest moje życie i zabrali mój motor.- Odparł.
-To już przesada! Ale mogę ci oddać mój stary, jest w dobrym stanie.- Oznajmiła.
-Nie, gdyby ktokolwiek mnie zobaczył... nigdy więcej nie wypuściliby mnie z domu.
-Więc będę musiała z nimi porozmawiać!- Powiedziała całkiem poważnie.
-Chyba żartujesz, nawet cię nie posłuchają.- Powiedział patrząc na nią jak na wariatkę.
-A założymy się? Chodź, zaraz się przekonasz.- Odparła i razem z Leónem poszli do jego rodziców.
Czego nie zrobi się dla przyjaciele? Lara czuła, że dla Leóna mogłaby zrobić wszystko. On o tym bardzo dobrze wiedział. Dziewczyna już nie raz mu pomogła. Wiedział, że może na nią liczyć. Jednak on był dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem. Bardzo go kochała, lecz wiedziała, że on nie odwzajemnia jej uczuć. Była pewna, iż on widzi w niej tylko przyjaciółkę, z którą jeździ na motocrossie. Ale czy miała rację?
super czekam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na nexta!c;
OdpowiedzUsuń...dlatego właśnie nie lubię Fran. Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuń